czwartek, 2 kwietnia 2009

No to hop....

Poszło...
Na dzień dobry dwa starsze obrazki z czasów swietności studia Mehir (własność rzeczonego studia), kiedy to w sumie po raz pierwszy na dłużej usiadłem do Paintera. Sam program, wbrew pozorom średnio intuicyjny, dodatkowo ze stajni korela, ale możliwości jakie oferuje w imitacji tradycyjnych narzędzi to już zupełnie inna bajka. Oleje, impasty, pastele, srele i kupa innych rzeczy, dodatkowo spore możliwości definiowania pędzli. Polecam.


Na deser zupełny świeżak, jeszcze ciepły, tym razem nagryzdany za pomocą końcówki analogowej. Zapraszam, mam nadzieję na jako taką systematyczność, chociaż z tym u mnie, przyznam się, krucho. I to tyle, wracam do gryzdania, nucąc pod nosem: pata pata pata pon...

3 komentarze:

  1. Boskie rzeczy, Macieju! Uwielbiam takie klimaty (zwłaszcza ta sepia w blasku księżyca):) Czekam na kolejne wrzuty i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Doczekałem się!
    Pierwsze obrazki i już jest dobrze, a nawet bardzo. Wysoko postawiłeś poprzeczkę, trzeba się brać za ćwiczenia w Painterze. Gratulacje!

    OdpowiedzUsuń